
Nieoczekiwane wyjazdy na biegi są najlepsze, a jeśli celem podróży jest ciepła Hiszpania to buty same biegną. Planując rok nie braliśmy pod uwagę półmaratonu i maratonu w Walencji, jednak pojawiająca się możliwość „zmusiła” nas do podpisania kontraktu z organizatorem tych biegów.
W tym roku z małą grupą udaliśmy się w październiku do Hiszpanii na jeden z szybszych półmaratonów w Europie- Valencia Półmaraton.
Mając hotel w dobrej lokalizacji mieliśmy możliwość poznać Walencję w pełnej krasie. Liczne restauracje, stare miasto, sklepy znanych marek oraz przebiegająca trasa półmaratonu. Nasi kibice mogli kibicować w klapkach.
Wyjazd rozpoczęliśmy od poznania tradycyjnych smaków Walencji(paella valenciana, ośmiornica po galicyjsku) w hiszpańskich restauracjach, które od godziny 20 wypełniają się po brzegi. Tutaj życie faktycznie zaczyna się po zachodzie słońca.
W sobotę udaliśmy się na expo które jak na 20 tysięcy biegaczy było nieduże, ale organizacyjnie poukładane. Bogaty pakiet startowy co nie jest zwyczajem w Polsce 😉 Fajnym rozwiązaniem był też szybka możliwość sprawdzenia chipa w numerze startowym. Nic tak nie boli jak awaria sprzętu podczas biegu i brak rejestracji wyniku 🙂
Wieczorem chętni wybrali się na mecz piłki nożnej ekstraklasy hiszpańskiej pomiędzy miejscową Valencia a Mallorcą. Po meczu nasza tradycyjna odprawa przed biegowa z informacjami organizacyjnymi strefy startu , biegu oraz mety.
Dzień biegu zaskoczył na ciepłą temperaturą, godzina 7:00 – 18 stopni. Ruszamy podstawionym przez organizatorów autobusem, 20 minut i jesteśmy w strefie biegu. Depozyt na wielkim betonowym placu z wieloma namiotami, które jednak były za słabo oświetlone przy słońcu wschodzącym po godzinie 8. Marsz na start, każda fala inny kolor , dobrze oznaczone wejścia, można biec. Trasa płaska , profil nie wskazywał żadnych wzniesień. Chwilę przed biegiem popadało, nie było upałów których wszyscy się bali. Duża ilość kibiców, którzy żywiołowo dopingowali, prawie co 1 km strefy bębniarzy nadających rytm kroków biegaczy. Trasa przebiegała przez całe miasto , przy najważniejszych budowlach Walencji. Wielu z nas pobiegło życiówki co pokazuje szybkość trasy. Dobiegło według organizatorów ponad 17 tyś biegaczy. Po biegu tak samo bogaty pakiet jak przed , znalazł się także brokuł i kaki. Minusem marsz z mety 400m do strefy depozytowej, ale przy temperaturze 22 stopni jest to mały minus. Pierwszy bieg z serii Superhalfs(półmaratony Valencia,Lizbona, Kopenhaga,Cardiff, Praga) za nami.
Po biegu spędziliśmy czas na plaży do której w 20 min. można dojechać z centrum miasta. W poniedziałek część grupy wracała do Polski, a reszta zwiedzała Walencje- stare miasto, nowoczesną strefę kultury i nauki, oceanarium, zoo. Wieczorem tradycyjnie hiszpańskie tapas w restauracji.
Czas w Hiszpanii mija szybciej ale przyjemniej, dlatego wracamy tutaj z kolejnymi biegaczami już w grudniu, na Walencja Marathon.